Drogi Przyjacielu!
Już dwunasty rok budujemy Dom Wschodni i przyznać muszę, że jest to nie tylko niesamowita przygoda, ale także proces, który nauczył mnie kilku bardzo ważnych spraw. Uśmiecham się dziś do naiwnych wyobrażeń o Bliskim Wschodzie i jego rzeczywistości, które miałem na początku. Spuszczam wzrok ze wstydu na wspomnienie momentów, gdy nie potrafiłem stanąć na wysokości zadania ze względu na zmęczenie, niedostatki czy wady charakteru lub zniechęcenie. Przede wszystkim jednak dziękuję Bogu i ludziom, dzięki którym Dom Wschodni istnieje, działa i rozwija się.
Co jakiś czas siadam (czy raczej siadamy z innymi odpowiedzialnymi za Dom Wschodni) i zastanawiamy się, co robić, co poprawić i co usprawnić, żeby dobro, które dzieje się w Polsce, na Bliskim Wschodzie czy w Afryce dzięki Domowi Wschodniemu było trwałe i rosło. Dziś jedna sprawa jest dla mnie coraz bardziej oczywista, ale oczywistość ta wiąże się trochę z poczuciem winy z powodu dotychczasowego zaniedbania. Dlatego te słowa są równocześnie apelem i powiedzeniem "przepraszam" wraz z obietnicą poprawy.
Co jest dla mnie wreszcie oczywiste? Że Dom Wschodni buduje ogromna rzesza przyjaciół. On istnieje nie dzięki mnie, czy kilku ludziom zaangażowanym w działania, ale dzięki tysiącom ludzi, którzy dzieląc nasze wartości, czasem raz a czasem za każdym razem jak o to poprosimy przykładają rękę do podejmowanych działań. I im bardziej to staje się dla mnie oczywiste, tym bardziej czuję się winny, że za mało dziękuję, za mało daję znak, jak jesteście ważni, za mało odwzajemniam się za pomoc i współpracę.
Sytuacja Stowarzyszenia w dwunastym roku działania, ale także pewna osobista sprawa, o której - z racji że nie dotyczy tylko mnie, ale także osoby mi bliskiej - sprawia, że w chwili obecnej Przyjaciele Domu Wschodniego są ważniejsi niż kiedykolwiek wcześniej.
Olbrzymią rzeszę przyjaciół, którzy przykładali się do budowania Domu Wschodniego stanowili do tej pory wierni różnych parafii, które odwiedziałem w dwie czy nawet trzy niedziele w miesiącu głosząc Słowo i prosząc po mszach świętych o jakiś datek na budowę Domu: na pomoc braciom na Bliskim Wschodzie czy w Afryce, na naprawę Atanazego, na pokrycie kosztów funkcjonowania Stowarzyszenia. Dzięki temu, że mój biskup widząc wagę Domu Wschodniego nie związał mnie obowiązkami parafialnymi, miałem tę swobodę "wędrownego nauczyciela i jałmużnika". Od paru tygodni z radością poświęcam jednak tę wolność, żeby mógł się nią cieszyć mój przyjaciel, ksiądz, który z powodu diagnozy poważnej choroby miusi mieć możliwość skupienia się przez jakiś czas na swoim własnym zdrowiu.
Nie będę zatem udawał się do przyjaciół w innych parafiach i miastach z taką łatwością, jak wcześniej. Wcześniejszą swobodę wędrownego nauczyciela planuję przenieść jednak do Internetu. Pamiętacie czas "lockdownu", gdy wszyscy siedzieliśmy w domach? Dociągnęliśmy kurs łaciny do XXXI rozdziału podręcznika H. Oerberga (lekcje są tutaj), dałem kilka wykładów on line o Ojcach Kościoła (tutaj), odbyło się całkiem sporo ciekawych spotkań on-line (tutaj). Na szczęście takie szaleństwo, żeby życie przenieść w przestrzeń wirtualną, należy do przeszłości, jednak konieczność pozostania w domu w czasie choroby mojego przyjaciela podpowiada mi, że warto do pewnych działań w Internecie wrócić: dokończę kurs łaciny dla tych, którzy chcieliby dobrnąć do ostatniej lekcji, a następnie zaproszę chętnych na spotkania translatorskie on-line, regularnie będę wrzucał na nasz kanał na YouTube'ie homilie głoszone w mojej parafii czy tworzone z myślą o was, Przyjaciołach Domu Wschodniego nagrania o historii Kościoła, bo to głównie ze względu na nią tak bliska nam jest Syria, Liban, Egipt czy Afryka Północna. Potraktujcie te moje internetową aktywność jako wyjście do was w sytuacji, która zmusza mnie do pozostania w domu.
Mam jednak gorącą prośbę do tych spośród Was, którzy jako Przyjaciele Domu Wschodniego wsparliście lub wspieracie materialnie Stowarzyszenie i ludzi, którzy z nami są związani w Polsce, na Bliskim Wschodzie i w Afryce. Potrzebuję Waszej deklaracji, że chcecie i możecie to robić dalej i regularnie. Nie kryję, że budżet Stowarzyszenia w znacznej części tworzony był dzięki mojej dotychczasowej "wolności wędrownego nauczyciela" i trochę mnie niepokoi fakt, że muszę z niej zrezygnować. Tak, obawiam się, czy starczy nam środków, żeby opłacić faktury, zapłacić pensje, pokryć konieczne wydatki. Jestem jednak przekonany, że skoro w realu to się do tej pory udawało bez problemu, uda nam się przestawić na system bardziej wirtualny...
Bardzo Was zatem proszę, wejdźcie na stronę: www.domwschodni.pl/wspieram i dołączcie w sposób formalny do grona Przyjaciół Domu Wschodniego. Potrzebuję tego, żebyśmy się policzyli i policzyli równocześnie, ile środków wspólnie uda nam się co miesiąc zebrać na funkcjonowanie Domu Wschodniego. Poza tym kontakt z Wami, który będzie możliwy dzięki Waszym deklaracjom, usprawni wymianę informacji, bo przecież o to chodzi w przyjaźni, żebyśmy rozmawiali, dzielili się radościami i pomysłami.
Już teraz czekam na Wasze maile, drodzy Przyjaciele, pozdrawiam wirtualnie i zapraszam na spotkania on-line, a najszczerzej i najrealniej obejmuję wdzięczną modlitwą.
ks. Przemysław Szewczyk
Komentarze (0)
Komentarze na Faccebook'u (0)