Sumar Sleem - "Minął już rok!"

Sumar Sleem - "Minął już rok!"

Minął już rok…

Minął już rok, a gorycz wciąż wypełnia mnie od środka. Próbuję mrugnąć kilka razy, może dojdę do jakiś innych wniosków, a może w końcu do mnie dotrze rzeczywisty obraz tego co się stało i dzieje wokół. Mimo wszystko czuję jakby iluzję, zły sen, z którego się wybudzę i potem zapomnę… Tak jednak się nie dzieje. Niekończąca się chwila, w której drętwieję, próbując jednocześnie uciec. Nie mam na to żadnego wytłumaczenia. Czy to ból? Czy rozpacz? Czy odrętwienie?

Mimo tego wciąż powtarzam sobie, że nie chcę osiągnąć stanu, w którym to uczucie zniknie, bo dla mnie to będzie moment, w którym przestanę czuć otoczenie. A może przypisuję sobie zbyt wielką umiejętność rozumienia i zakładam, że jest we mnie jakaś szczególna wrażliwość?

Naprawdę mam dobre intencje, żeby więcej się modlić, częściej tu być i więcej robić, ale mierząc się z ogromem bólu wokół, ponoszę druzgocącą klęskę.

Czuję jakbym w ciszy tonęła w falach emocji, że nadchodzi burza a statek nie dopływa do brzegu. Bez krzyku, bez niczego, po prostu poddaję się z bezradności.

Wiele się wydarzyło w tym roku. Wiem na pewno, że życie już nie jest takie samo, i że wciąż czuję w powietrzu zapach śmierci. Widzę, jak strach wypiera tożsamość i kreuje obawę przed nową tragedią.

Kim jestem aby osądzać? Kim jestem aby twierdzić, że rozumiem to co jest ukryte? Być może jestem kolejną niewidomą prowadzącą zaślepionych, albo jestem zbyt głucha by usłyszeć prawdę? Może jestem zbyt rozkojarzona w swojej nieomylności i straciłam przez to zmysł wniklowości?

Możliwe, że tak właśnie jest lecz wciąż nie zmienia to faktu, że minął rok i nic nie jest takie jak dawniej.

Mówią: „Takie jest życie”, ale co jeśli ja rozumiem inaczej? Co jeśli to ma kompletnie inne znaczenie, a ja po prostu nie potrafię zaadoptować się do tej post wojennej rzeczywistości?

Snuję się ulicami, myślę o tym jakie emocje pokonują ludzi, jakie czynią ich cieniami samych siebie, wędrującymi zombie, albo walczącymi bez celu, tylko dla dumy i gniewu. Stoję na skrzyżowaniu, ktoś wymusza pierwszeństwo, jak samobójca, manifestując to swoje małe zwycięstwo nad złem. W końcu to właśnie małe zwycięstwa mają znaczenie, budują energię, pchają dalej, Bóg jeden raczy wiedzieć dokąd. Każdy tutaj prowadzi świętą wojnę, każdy na swój sposób.

Zbyt wiele codziennej abstrakcji, zbyt wiele walk i udowadniana, że to właśnie ja mam rację, tam gdzie żadnej racji nie ma. A wszystko po to chyba żeby poczuć, że się żyje tam gdzie życia prawie nie ma.

Bolesne i ironiczne jest słuchanie obu stron narzekających i obwiniających siebie nawzajem. Winiących za decyzje i świadczących o błędach tych drugich. Bo przecież Bóg jest po „naszej” stronie, a nie po „ich”. 

Dochodzę do pewnych wniosków. Jednym z nich jest to, że to trwająca od wieków tragedia. Tragedia tkwienia każdej ze stron w tym samym miejscu, udowadniania sobie przy tym, że mają rację, a inni się mylą, usprawiedliwiając każde swoje działanie i reakcję, uważając się za Bicz Boży na ziemi. Potem mówię sobie, że nie jestem lepszym człowiekiem od nich, kiedy żyję w iluzji bycia kimś innym i rozumienia inaczej. To jest moment, w którym po raz kolejny uświadamiam sobie, jakim nędznym stworzeniem muszę być, zwłaszcza gdy swoimi czynami potrafię zrobić dobre wrażenie. Mój ostateczny wniosek jest zawsze taki, że być może będę miała jakąś szansę gdy wciąż będę podtrzymywać swój wizerunek złoczyńcy, którego życie zostało uratowane, a dusza zbawiona.

Wyobrażam sobie Boga Ojca patrzącego z góry i wzdychającego z żalu, wyobrażam sobie Chrystusa konającego na krzyżu i Ducha Świętego opuszczającego ludzkie świątynie nie z własnej woli. Wyobrażam sobie Kościół rosnący z biegiem czasu, potykający się i dojrzewający. Wyobrażam sobie utrudzonych mężczyzn i kobiety Boga, uświadamiających sobie, że niewiele mogą zrobić, ponieważ prowokacja zawsze miała przewagę nad sumieniem.

Jedna wojna się skończyła, a zaczęła druga, ludzie przychodzą i odchodzą, a ja obserwuję, jak mija rok, w którym życie – jakie znałam - odeszło i nigdy nie wróciło.

 

 

Files to download