Niech się święci pierszy maja!
Sposób przeżywania majówki – zwłaszcza jeśli tak szczęśliwe 1 i 3 maja wpiszą się w tydzień jak w tym roku, że dają nam w prezencie pięć dni wolnego – trochę pozbawia nas chyba poczucia jak ważne są te dwa dni, dzięki którym nasze wypady na rowerach za miasto czy grillowanie na działkach są w ogóle możliwe…
1 maja jest Świętem Pracy i upamiętnia walkę, trudną walkę o godne warunki pracy i należne wynagrodzenie dla robotników, którzy na początku rewolucji przemysłowej liczyli się dużo mniej niż pieniądze, technologia i surowce. W Polsce, Europie, Ameryce Północnej i wielu innych krajach cieszymy się już owocami tamtej walki: mamy ubezpieczenia społeczne i zdrowotne, minimalne pensje, określony czas pracy i zagwarantowane ustawowo dni wolne. Mamy też wolność gospodarczą i przepisy chroniące przed nieuczciwą konkurencją.
Dobrze jest jednak pamiętać, że nie wszyscy ludzie na świecie mogą cieszyć się takim luksusem. Moje podróże na Bliski Wschód i do Północnej Afryki pozwoliły mi uzmysłowić sobie, że należę do liczby osób pod tym względem uprzywilejowanych. Ani nie jestem specjalistą, ani w tym krótkim tekście nie zdołałbym dokładnie opisać przepaści, którą widziałem na własne oczy, dzielącą świat pracy w Polsce i w Libanie, Syrii czy Tunezji. Nie będę więc obszernie pisał, a tylko wspomnę o olbrzymim bezrobociu, głodowych pensjach, zerowych prawach pracowniczych…
Chcecie przykłady? Kryzys ekonomiczny i finansowy w Libanie i Syrii sprawia, że pensja nauczyciela wynosi obecnie około 200 dolarów, a programisty w banku 150. Znam ludzi, którzy pracując trzy miesiące na budowie w Tunezji, nie dostali za pracę żadnego wynagrodzenia, a do tego jeszcze pracowali 7 dni w tygodniu. Poznałem też młodego człowieka, który wyemigrował z Kamerunu, bo za pensję w szkole nie byłby w stanie pokryć kosztów dojazdu do pracy.
Nie piszę jednak tego tekstu, aby Was bombardować niesprawiedliwością i nie będę go ilustrował zdjęciem dzieci zmuszanych do pracy. Piszę w innym celu: żeby Wam przypomnieć, co z Domem Wschodnim robimy w związku z taką sytuacją i żeby Was zaprosić do podjęcia walki o godziwą pracę dla człowieka.
Od lat realizujemy w Domu Wschodnim projekt „Daj pracę!”. Zaczął się w Aleppo, gdzie po działaniach wojennych ludzie potrzebowali trochę środków, żeby wrócić do pracy. Pan Rolly do dziś pracuje w kwiaciarni, którą otworzył po wojnie dzięki naszemu wsparciu, a Waness, który dzięki nam mógł kupić ekspres do kawy, teraz ma całkiem nieźle zaopatrzony sklepik. Marco w Bejrucie serwuje pyszną włoską pizzę i ustawił kilka dodatkowych stolików dla klientów na skwerze naprzeciw jego pizzerii. Wilfried Pagnol kupił wreszcie kilka świń i hoduje je w nowo wybudowanej chlewni. To wszystko dzięki Waszym darowiznom, które przekazaliście w ramach projektu „Daj pracę!”.
Powalczmy więc o godną pracę dla człowieka w dniu Święta Pracy: o konkretną pracę w sklepie z odzieżą i dla konkretnego człowieka: Steve’a który kilka miesięcy temu wrócił z Tunezji do rodzinnego Kamerunu. Musimy uzbierać 18 000 PLN (4000 euro), żeby mógł otworzyć sklep, pracować i utrzymać siebie i swoją rodzinę. Nie musimy już wychodzić na ulicę i strajkować walcząc o naszą pracę, ale możemy podzielić się owocami naszej pracy i powalczyć o innych.
Będę Wam bardzo, bardzo wdzięczny za każdy grosz przekazany na kolejny projekt „Daj pracę”.
ks. Przemysław Marek Szewczyk
Zbiórka na projekt "Daj pracę" prowadzona jest tutaj
Środki na wsparcie tego projektu można przekazać także bezpośrednio na konto:
Komentarze (0)
Komentarze na Faccebook'u (0)