Wracam do domu. Rozmowa ze Steevenem o studiach w Tunezji, migracji, ojczyźnie.
Stowarzyszenie "Dom Wschodni" od czterech lat obecne jest w Tunezji, gdzie towarzyszymy migrantom. Steeven jest jednym z naszych przyjaciół. Przeczytajcie, co ma do powiedzenia, o swoich studiach w Tunezji, o Wybrzeżu Kości Słoniowej, skąd pochodzi, o migracji...
PRZEMYSŁAW M. SZEWCZYK: Studiowałeś w Tunezji, wracasz dziś do siebie. Ile lat spędziłeś w Tunsie?
STEEVENES GUEHIAGUEHI: Spędziłem w Tunezji cztery lata. Przyjechałem tu w 2019 roku. Z powodu epidemii covid moje studia zostały przerwane, dopiero po zakończeniu obostrzeń kontynuowałem naukę od marca 2021.
PRZEMYSŁAW M. SZEWCZYK: Jakie studia tu ukończyłeś?
STEEVENES GUEHIAGUEHI: Po dwóch i pól roku uzyskałem dyplom ze studiów handlowych. Na koniec studiów odbyłem staż: najpierw w banku, a potem w dużym supermarkecie.
PRZEMYSŁAW M. SZEWCZYK: W Tunezji jest całkiem sporo studentów z Wybrzeża Kości Słoniowej. Dlaczego przyjeżdżacie na studia tutaj?
STEEVENES GUEHIAGUEHI: Przede wszystkim z powodu dwustronnych relacji, które istnieją od lat między Tunezją a Wybrzeżem Kości Słoniowej. Podpisana przez oba kraje umowa ułatwia przyjazd na studia i umożliwia uzyskanie stypendium: uniwersyteckiego i zawodowego podczas odbywania stażu. Stypendium na naukę można otrzymywać przez pięć lat aż do uzyskania magisterium. Na Wybrzeżu Kości Słoniowej jest wiele szkół, ale jest to poczucie, że dyplom uzyskany zagranicą ma większą wartość. Osoby po studiach odbytych poza krajem mają lepszą pozycję na rynku pracy. Zwłaszcza staż, który tu odbyłem będzie miał znaczenie, gdy będę szukał pracy u siebie w kraju.
PRZEMYSŁAW M. SZEWCZYK: Różnica w studiach to zatem nie tyle poziom edukacji, co praktyczny staż, który odbyłeś podczas studiów w Tunezji?
STEEVENES GUEHIAGUEHI: Tak. Tunezja daje więcej możliwości w zdobywaniu doświadczenia. Tutaj odbyłem staż w dużym banku i dużym centrum handlowym. Na Wybrzeżu Kości Słoniowej – oczywiście jeśli nie masz jakichś osobistych koneksji – to jest praktycznie niemożliwe.
PRZEMYSŁAW M. SZEWCZYK: Jak będziesz wspominał czas spędzony w Tunezji?
STEEVENES GUEHIAGUEHI: Muszę przyznać, że gdybym miał wybierać jeszcze raz, wybrałbym tak samo. Nawet jeśli moja codzienność tutaj nie była łatwa. Bardzo ceniłem sobie poziom edukacji, zwłaszcza fakt doceniania studenta za wyniki. To mnie bardzo poruszyło, że na pierwszym roku miałem kolegów Tunezji, którzy musieli pożegnać się z uczelnią, bo nie zdali egzaminów. Z drugiej strony jednak muszę przyznać, że doświadczyłem sporo hipokryzji ze strony Tunezyjczyków. Udają życzliwość, której tak naprawdę nie żywią względem ciebie. Nie miałem też żadnych środków, żeby skorzystać z pobytu tutaj i pozwiedzać. Po pierwszym roku był wyjazd do Monastyru, ale nie miałem pieniędzy, żeby wziąć udział. Pracowałem podczas wakacji.
PRZEMYSŁAW M. SZEWCZYK: Na czym więc konkretnie polega to stypendium studenckie, które otrzymałeś?
STEEVENES GUEHIAGUEHI: Stypendium polega na tym, że nie musiałem płacić za studia, miałem pokój w akademiku i wyżywienie. Moja rodzina i praca, którą tutaj wykonywałem pokrywały wszystkie dodatkowe wydatki. Problemem jest przed wszystkim ubezpieczenie zdrowotne. Ja na szczęście nie chorowałem, ale na pierwszym roku miałem kolegów, którzy borykali się z problemami ze zdrowiem. Publiczna opieka zdrowotna jest na bardzo niskim poziomie, na wizytę u lekarza czeka się miesiącami. Musieli zapłacić za prywatną klinikę.
PRZEMYSŁAW M. SZEWCZYK: Udało ci się zaprzyjaźnić z jakimiś ludźmi z Tunezji podczas studiów?
STEEVENES GUEHIAGUEHI: Szczerze mówiąc, jeszcze przed przyjazdem słyszałem, że Tunezyjczycy nie lubią Afrykańczyków, więc nie bardzo szukałem. Oczywiście miałem dobre relacje z kolegami ze studiów, ale miałem wrażenie, że poza uczelnią się praktycznie nie znamy. Nigdy mnie nie zaprosili na kawę czy piwo po wykładach, nie mówię już o zaproszeniu do domu. O jednej dziewczynie chyba mogę powiedzieć, że się zaprzyjaźniliśmy, bo to dzięki niej udało mi się znaleźć staż. Będę jej wdzięczny całe życie. Różnica w mentalności między Tunezyjczykami a mną i innymi Afrykańczykami sprawia, że nie bardzo szukamy pogłębionych relacji. Poza tym wiem, że po wyjeździe z Tunezji już tu nie wrócę. Prawo tunezyjskie nie pozwala mi tutaj założyć przedsiębiorstwa. Po co zatem szukać tu przyjaciół?
PRZEMYSŁAW M. SZEWCZYK: Przeżyłeś jakieś wyjątkowo trudne doświadczenie podczas studiów?
STEEVENES GUEHIAGUEHI: Musiałbym powiedzieć o „złym oku”, o poniżającym spojrzeniu. Nie nosiłem przecież ubrania, które sygnalizuje, że jestem studentem. Kiedy mnie Tunezyjczycy widzieli na ulicy, od razu mnie brali za migranta, który jest tutaj tylko po to, żeby przez morze dotrzeć do Europy. To mnie naprawdę złościło, bo nigdy mi do głowy ta idea nie przyszła, ale tak byłem odbierany: jesteś migrantem, bezdomnym, właściwie nikim. Raz podczas powrotu z pracy do domu zostałem opluty przez młodego człowieka. To naprawdę boli i myślę, że to się nigdy nie zmieni. Zatrzymaj na ulicy jakiegokolwiek studenta z Afryki, powie ci to samo.
PRZEMYSŁAW M. SZEWCZYK: Wybrzeże Kości Słoniowej troszczy się jakoś szczególnie o swoich studentów w Tunezji?
STEEVENES GUEHIAGUEHI: Są organizowane wydarzenia kulturowe, ale nie brałem w nich udziału, bo są płatne. Wydaje się, że nie do końca zdają sobie sprawę z ekstremalnie trudnej sytuacji materialnej studentów, skoro każą płacić za udział w koncercie 30 dinarów.
PRZEMYSŁAW M. SZEWCZYK: Potrafisz podać liczbę studentów z Wybrzeża Kości Słoniowej w Tunezji?
STEEVENES GUEHIAGUEHI: Liczby podać nie umiem, ale na pewno będzie duża. Dużo osób pobiera naukę zawodową, sporo studiuje. Natomiast nie spotkałem człowieka z mojego kraju, który się tutaj zainstalował. To niemożliwe. Nie znam nikogo, kto po studiach został tutaj zatrudniony. Trzeba powiedzieć jasno: Tunezja to nie jest kraj dla mieszkańców Afryki Subsaharyjskiej. Szef mojego stażu wyraził się któregoś dnia jasno, że perspektywy pracy mają tylko nasi koledzy z Magrebu: Egipcjanie, Algierczycy, Marokańczycy. Wyjątkowo, czasem zatrudniają nas przedsiębiorstwa francuskie. Przyjechałem tutaj tylko zdobyć wiedzę i umiejętności i z tym wracam do kraju.
PRZEMYSŁAW M. SZEWCZYK: Jak się czujesz w przede dniu wyjazdu?
STEEVENES GUEHIAGUEHI: Bardzo się cieszę. To nie było łatwe wyjechać z kraju i spędzić cztery lata bez rodziny i przyjaciół. Więc przede wszystkim się cieszę, że do nich wracam i będę mógł znowu dzielić z nimi życie. Wielu studentów tutaj bez przerwy myśli o przedostaniu się do Europy, ja się naprawdę cieszę, że wracam do domu.
PRZEMYSŁAW M. SZEWCZYK: Masz znajomych, którzy przepłynęli morze i są w Europie? Jak sobie tam radzą?
STEEVENES GUEHIAGUEHI: Jasne, wielu. Jesteśmy w kontakcie. Nie chwalą się zbytnio, ale tak naprawdę po prostu są w obozie. Przyjęto ich, dano im jeść, dostali ubranie i tyle. Ci którzy mają już rodziców w Europie, żyją lepiej, ale pozostali… Mimo wszystko wydaje im się, że dobrze zrobili. Nie zgadzam się z ich decyzją przede wszystkim dlatego, że nie wyobrażam sobie być kiedykolwiek człowiekiem bez własnej tożsamości. Nawet gdybym przedostał się przez morze i za kilka lat do czegoś bym doszedł w Europie, to ceną byłaby utrata własnej tożsamości. Dla wielu ludzi ostatecznym celem ich życia stało się przedostanie do Europy, nie myślą, co dalej. Ja chcę przede wszystkim żyć z moją rodziną, wśród swoich. Chcę zostawić po sobie jakiś ślad. Przyjechałem do Tunezji na studia i wracam. Będę pracował wśród swoich, a jak pojadę kiedyś do Francji czy do Polski, to na wakacje. Jaki sens ma wyjazd do Europy, jeśli potem już nie możesz wrócić i tracisz swoją tożsamość?
PRZEMYSŁAW M. SZEWCZYK: Jutro wracasz do siebie. Co będzie pierwszą rzeczą, którą zrobisz po powrocie?
STEEVENES GUEHIAGUEHI: Przede wszystkim spotkam się z rodzicami. Mama będzie bardzo szczęśliwa. Opowiem im, czego się nauczyłem i co przeżyłem. A potem się zobaczy… Mam nadzieję, że znajdę dobrą pracę.
PRZEMYSŁAW M. SZEWCZYK: Powodzenia zatem. Dzięki za rozmowę.
STEEVENES GUEHIAGUEHI: Dzięki.
Komentarze (0)
Komentarze na Faccebook'u (0)