Wioski na południu Libanu - tam gdzie zaczyna się chrześcijaństwo

Wioski na południu Libanu - tam gdzie zaczyna się chrześcijaństwo

(Całość tekstu wraz ze zdjęciami w zał. poniżej PDF)

Pierwsza wizyta

„Pojedźcie tam i zobaczcie co da się zrobić dla tych ludzi!” - ojciec Elia wysyła nas do wiosek w Południowym Libanie, gdzie wśród muzułmanów żyją chrześcijanie.

Towarzyszy nam ojciec George - ekonom maronickiej diecezji Bejrutu i Nelly, wykładowczyni pracująca na 3 uniwersytetach. Oboje pochodzą z tamtych stron.

„Zrobiłam doktorat we Francji na jednej z najlepszych uczelni, dostałam lukratywną ofertę pracy, mam też francuski paszport” - opowiada o sobie Nelly.

„To dlaczego tu jesteś, gdy każdy próbuje wyemigrować?” - pytamy.

„Jest bardzo ciężko, ale czuję Misję daną od Boga” - odpowiada. Za chwilę dodaje, że wioski na Południu to przecież część Galilei, że musimy zatrzymać katastrofę demograficzną i odpływ chrześcijan, że Liban może być czymś więcej niż tonącym, rozbitym okrętem.

Ojciec George z pasją mówi nam o trudnej historii miejsc, które odwiedzamy. Zwłaszcza wioska Kfour jest naznaczona bólem libańskiego dramatu wojen przewalających się przez ten kraj.

Spotykamy serdecznie przyjmujących nas mieszkańców, księdza Youseffa, którego ojciec też był tutaj duchownym ale został w przeszłości zamordowany w niewyjaśnionych okolicznościach. Teraz sam, choć nie wolny od zwątpień, łata rany lokalnej społeczności. Próbuje być pasterzem dla wspólnoty, która żyje w bardzo trudnych warunkach: nie ma pracy, prądu, życie staje się coraz trudniejsze.

Młodzież opowiada nam o marzeniach wyremontowania kościołów, o założeniu centrum kultury, żeby ludzie z miast mieli powód do odwiedzenia, do powrotu do swoich korzeni. Próbują trzymać się swojej ziemi w tak krytycznych warunkach (...)

Jest dużo do zrobienia (...) Zaczynamy od drobnych kroków – od instalacji 50 lamp z baterią solarną dla rodzin w dwóch wioskach. Lampy oświetlą także ich kościółki. Przy okazji lokalny elektryk Ellie dostaje pracę! Wszystko to dzięki tegorocznemu „Orszakowi Trzech Króli”.

Druga wizyta

Kolejny raz odwiedzamy Homisyeh i Kfour latem, podczas wizytacji przedstawicieli Domu Wschodniego i dyrektora Caritas Łódź Tomasza Kopytowskiego. Zabieramy też ze sobą ojca Elia i Guillauma. Potrzebne jest ich wsparcie w dokonaniu realnej oceny możliwości naszego zaangażowania. Takiego, które nie tylko przyniesie pomoc, ale przy tym w żaden sposób nie podsyci panujących napięć, a wręcz spróbuje je załagodzić.

To nie była łatwa wizyta – czasem potrwa zanim nasze intencje zostaną zrozumiane, czasem trzeba powiedzieć „nie” dla pomysłów, które osobom/społecznościom w potrzebie wydają się priorytetowe. To zawsze kluczowy moment. Moment, w którym asertywność musi przeplatać się z szacunkiem, tak aby nie zostać odebranym jako kolejne zachodnie NGO, które przyjechało ludziom mówić jak mają żyć i co robić. (...)

 

Szkoła w Galilei. Trzecia podróż

Oddajmy głos Sumar, szefowej naszej Misji, która jak nikt inny rozumie złożoność funkcjonowania w mieszanym środowisku. Wszak sama przyjęła chrześcijaństwo, ale urodziła się w szyickiej rodzinie:

"(...) Wita nas ojciec Youssef, który wydzwaniał do nas od rana, martwiąc się czy bezpiecznie dotrzemy na miejsce (...)

Wchodzimy do szkoły, gdzie poznajemy siostrę Marie Touma. Jej ciepłe powitanie i spokojny tembr głosu sprawiają, że od razu poczuliśmy się tak, jakbyśmy się znali od dawna (...)

W 2022 szkoła świętowała swoje 70-lecie, a siostra opowiada nam o jej założeniu na prośbę mieszkańców miasta oraz o stopniowym rozwoju kampusu. Oczywiście wojna zachwiała działanie tego pięknego miejsca(...) Siostra wspomina czasy, gdy w szkole uczyło się po równo 50% chrześcijan i 50% muzułmanów (głównie szyitów). Było to piękne świadectwo historii wspólnej koegzystencji, wspólnych tradycji i zaufania do jakości edukacji oferowanej przez szkołę.

Ściszając głos mówi, że dzisiaj chrześcijańscy uczniowie stanowią jedynie 10% i nie są tylko z Nabatiyeh ale z całej okolicy (do innej katolickiej szkoły jest aż 22 km). Jest to niestety smutne odzwierciedlenie demograficznej katastrofy z jaką mierzy się region. Większość chrześcijan wyemigrowała do Bejrutu albo za granicę. Jest to cena jaką płacą za wojnę domową, okupację kraju oraz inne czynniki, które doprowadziły do aktualnego kryzysu. Te dzieci, których rodzice postanowili zostać, należą do najbiedniejszych członków lokalnej społeczności, z zerowymi możliwościami finansowymi pokrycia kosztów edukacji.

Siostra przyznaje, że ma szczególną słabość do dzieci z Kfour(...) dodaje, że zaczęła wyławiać je jedno po drugim, żeby znalazły się w szkole w Nabatieh. Chciała żeby otrzymały dobrą edukację.

(...) Nasza rozmówczyni w pewnym momencie poprosiła żebyśmy wyjrzeli przez okno. Była przerwa, radosne dzieci ganiały po podwórku, wśród nich dziewczynki w hijabach. Dzieci z różnych środowisk, których rodzice podświadomie czują, że ich pociechy muszą dojrzewać w środowisku, które nauczy ich otwartości, dialogu(...)

To co nas głęboko poruszyło, to uświadomienie sobie, że ta szkoła jest filarem chrześcijaństwa w regionie, dając nie tylko edukację, ale też godne zatrudnienie, gdyż ok. 30 pracowników administracji i nauczycieli jest chrześcijanami (...)

Siostra Marie wybrała Matkę Teresę jako swoją patronkę(...) tu w Nabatiieh, w tej szkole, jak Matka Teresa, poszukuje ścieżki Chrystusa, bez ciągłego wspominania o Nim (...)

P.S

Oprócz zainstalowanych lamp, postanowiliśmy objąć 6/ 26 dzieci stypendiami w ramach Programu "Pierwszy Krok". W przypadku pojawienia się osób chcących przystąpić do Programu obejmiemy pomocą więcej dzieciaków (więcej o Programie znajdziecie tutaj). Kolejne kroki przed nami!

 

 

 

Files to download