Taka refleksja na nowy rok…

Taka refleksja na nowy rok…

Myślę, że każdy z nas doświadczył w życiu osobistym, że gdy przeżywamy sukces, ludzi przy nas pełno, ale wystarczy, że noga nam się potknie, wielu – jeśli nie większość – znika. Dlatego we wszystkich językach świata znajdziecie powiedzenie podobne do tego, które zna każdy Polak: prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.

Doświadczenie, które dało mi budowanie przez lata Domu Wschodniego, każe mi jednak to powiedzenie trochę zweryfikować. Okazuje się bowiem, że w świecie zglobalizowanym bieda i nieszczęścia, wojny i kataklizmy są dla wielu – nie dla tych, którzy ich doświadczają – okazją i szansą, a nie przekleństwem.

Ludzie mediów tylko czekają na kolejne trzęsienie ziemi, nowy konflikt zbrojny czy zamach terrorystyczny, zupełnie tak jak fani czekają na nowy sezon ulubionego serialu. Nie tylko doby film, ale także podnosząca adrenalinę i budząca emocje informacja dobrze się przecież sprzedaje, więc krew, łzy i cierpienie są jak towar, na którym można zarobić.

Wielkie organizacje pomocowe też żyją z tego, że niosą pomoc, wiec im więcej sytuacji wymagających pomocy, tym lepiej. Jak dla producenta ubrań dostęp do nowego rynku jest szansą na większy zarobek, tak dla organizacji pomocowej nowe nieszczęście jest okazją…

Wreszcie wielki biznes, który dla dalszego rozwoju potrzebuje ekspansji, tylko czeka na to, żeby wojna czy kataklizmy gdzieś osłabiły lokalną konkurencję. Nie raz widziałem prezesów wielkich fundacji pomocowych rezerwujących miejsca w hotelach tuż obok przedstawicieli wielkiego biznesu w Ukrainie czy Bejrucie. Więcej o tym, jak pod płaszczykiem pomocy dobija się rannych pisałem kiedyś tutaj.

I wreszcie jest jakaś małość ludzkiego serca, które czuje się lepiej, gdy komuś innemu jest gorzej, albo gdy osoba, której pomogliśmy patrzy na nas jak na wybawiciela. Nie brakuje ludzi, którzy przygarniają ubogich i potrzebujących, dają im swoje pieniądze i obecność z tego powodu, że potrzebują poczucia sensu i uznania, które od ludzi w nieszczęściu łatwo się uzyskuje.

Wszystko to sprawia, że nie każdy, kto jest przy nas w biedzie, jest naszym prawdziwym przyjacielem. Czasem jest przy nas ze względu na swój własny interes. Żeby mieć pewność co do autentyczności przyjaźni trzeba dodać jeszcze jedno kryterium: stałość. Dlatego Święty Paweł, kiedy w „hymnie o miłości” próbuje opisać postawę kryjącą się za tym słowem, nie ma wątpliwości od czego zacząć: „miłość cierpliwa jest”, i na czym skończyć: „miłość nigdy nie ustaje”. Ludzie, którzy w czyjeś biedzie upatrują swoją szansę, próby czasu nie przejdą: pojawią się, pomogą i znikną szukając nowej okazji, nowego nieszczęśnika, nowych wrażeń.

Bardzo się cieszę więc, że na początku nowego roku mogę wam napisać, że u nas nic nowego: dalej pracujemy w Polsce, żeby nasz świat był bardziej braterski i cały czas jesteśmy przy naszych przyjaciołach w Libanie, Syrii, Tunezji i Ukrainie. U nas nic nowego, bo w sumie i w świecie nic nowego: Liban na nogi nie stanął, w Syrii trwają opłakane skutki wojny, w Tunezji cały czas są migranci, z których wielu marzy o powrocie do domu, w Ukrainie toczy się cały czas wojna. Nic nowego też u wielu naszych przyjaciół i sympatyków: cierpliwie towarzyszą razem z nami naszym siostrom i barciom w potrzebie. Z tego ostatniego „nic nowego” jestem bardzo dumny: to właśnie ci, na których wytrwałość można liczyć, są przyjaciółmi.

Ks. Przemysław Szewczyk

PS Wiem, że „nic nowego” nie dzieje się u wielu czytających te słowa: jesteście z nami i wspieracie naszych przyjaciół regularnie. Dlatego pozwolę sobie zamieścić linki do nienowych zbiórek, które dzięki wytrwałości prawdziwych przyjaciół pomału zmierzają do celu. Dzięki za każdą złotówkę!

Wsparcie Domu Wschodniego w Libanie

Wsparcie Domu Wschodniego w Tunezji

Wsparcie Domu Wschodniego w Ukrainie

Wsparcie Domu Wschodniego w Polsce

Files to download