Dziesięć lat budowania Domu
Kiedy pierwszy raz wybrałem się na Bliski Wschód odwiedzić w Syrii ojca Zygmunta Kwiatkowskiego, nie miałem pojęcia, że za jakiś czas będę się czuł w Aleppo - i nie tylko w Aleppo, ale także w Bejrucie czy w Tunezji - prawie jak u siebie w domu. Miałem w czasie tamtej podróży zaledwie dziewiętnaście lat, wszystko było nowe i egzotyczne, przez co fascynujące, choć zupełnie nieznane.
Od tamtej wizyty minęło już ponad 25 lat. Dziś jednak mija dziesięć lat od zarejestrowania Stowarzyszenia, którego ideę zaszczepił we mnie podczas jednej z kolejnych podróży na Bliski Wschód ojciec Zygmunt Kwiatkowski, a którego celem było od samego początku budowanie kontaktów między Polakami a mieszkańcami świata będącego kolebką naszej kultury i religii. Chciałbym Wam powiedzieć kilka słów z okazji tej rocznicy...
Przede wszystkim dziękuję Bogu, że Dom Wschodni jest naprawdę domem. Słowa "brat", "siostra", "przyjaciel" nie są formą grzecznościową, ale głębokim doświadczeniem tych dziesięciu ostatnich lat. Zarówno te swojsko brzmiące imiona jak Maciek, Marek, Agnieszka, Magda czy Tomek jak i te na tyle egzotyczne, że żeby je zapamiętać musiałem powtarzać sobie kilka razy (a czasem nawet zapisać na kartce): Tayeb, Firas, Binan, Sumar, Chloe czy Ikechukwu przywodzą dziś na myśl sytuacje, historie i rozmowy, które nas zbliżyły i zjednoczyły.
Dzięki temu jestem dziś przekonany, że decyzja, by powołać do istnienia Stowarzyszenie a nie fundację była opatrznościowa, choć - przyznam szczerze - nie mam poczucia, że zapadła te dziesięć lat temu do końca świadomie. Teraz już wiem, że w stowarzyszeniu chodzi przede wszystkim o ludzi, w fundacji o środki. Jasne, że środki też są nam potrzebne, ale w Domu Wschodnim naszym bogactwem są przede wszystkim ludzie - w Polsce czy w Syrii, Libanie, Tunezji i Ukrainie. Dziękuję za każdego i za każdą z Was: za ludzi bardzo zaangażowanych i mniej, za tych których męczę telefonami, spotkaniami czy wiadomościami, i za tych, których nigdy osobiście nie spotkałem, ale wiem, że są, że wspierają modlitwą, życzliwością, darowizną.
Trzecia rzecz, którą chcę Wam powiedzieć w dziesięć lat od powstania Domu Wschodniego, jest następująca: jestem przekonany, że ludzie są najważniejsi nie tylko w stowarzyszeniu, ale tak po prostu. Pewnie macie pojęcie, jak bardzo się głowię cały czas nad tym, co robić w Polsce, Tunezji, w Syrii czy w Libanie. Staram się zrozumieć sytuację panującą u nas w kraju czy na Bliskim Wschodzie, zachodzące procesy społeczne czy ekonomiczne, źródła konfliktów i napięć owocujących biedą i przeróżnymi trudnościami. Szukamy rozwiązań, recept, strategii. I zdecydowanie więcej jest pytań niż odpowiedzi, więcej wyzwań niż działań. Co do jednej rzeczy mam niezbitą pewność: człowiek się liczy - każdy osobno i wszyscy razem. Może to nie dużo, ale tego mnie nauczyło dziesięć lat budowania Domu Wschodniego: nie wiem, jak rozwiązać zdecydowanej większości problemów, ale jeden problem mogę zawsze rozwiązać bez najmniejszego problemu: mogę przekroczyć dzielący mnie od drugiego człowieka dystans i dołączyć do niego, poznać go, wysłuchać, pokochać.
Bardzo, bardzo dziękuję wszystkim, którzy uczestniczyli i uczestniczą w budowaniu Domu Wschodniego od początku powstania Stowarzyszenia do dzisiaj. Dziękuję już dziś tym, którzy się pojawią. Jestem przekonany, że wykonujemy kawał dobrej roboty, nie dlatego, że możemy pisać długie raporty z coraz większymi cyframi z realizacji projektów w Polsce, Egipcie, Syrii, Libanie, Tunezji czy Ukrainie, ale dlatego że wiozłem do Libanu listy napisane przez córkę Magdy dla Chadie'go, że o wojnie w Syrii opowiadałem dziś Spencerowi w Kamerunie i że podczas dzisiejszej rozmowy z ojcem Bahjadem usłyszełem dziś od niego: "Sam nie wiem, co rzeczywiście robić, żeby naprawdę pomóc, ale najważniejsze, że tu jesteście: z nami".
Jeszcze jednej rzeczy nauczyłem się przez te dziesięć lat budowania Domu Wschodniego: żebrania. Więc na koniec śmiało poproszę Was o prezent na 10. urodziny Stowarzyszenia: przelejcie chociaż 5 złotych - jest kilka osób, które robi to regularnie i za każdym razem jak widzę taką darowiznę naprawdę jestem wzruszony - tytułem "Sto lat!" na konto Domu Wschodniego. To wcale nie jest mało, bo doskonale wiemy, że za każdą darowizną stoi człowiek, nasz przyjaciel, towarzysz budowy, brat czy siostra. A koniec końców liczy się człowiek: Wy się liczycie!
5 PLN z okazji urodzin: Sto lat, Domus Orientalis!
ks. Przemysław Marek Szewczyk
PS
Gdyby ktoś chciał zrobić prezent inny niż 5 PLN, już podaję dane do przelewu:
Stowarzyszenie „Dom Wschodni – Domus Orientalis”
ul. Piotrkowska 80, 90-102 Łódź
mBank, 70 1140 2004 0000 3002 7483 9388
Komentarze (0)
Komentarze na Faccebook'u (0)