Zamiast zbiórki na generator do szpitala w Kijowie
„(…) Myślę czasem, czy zrozumieją nas nasze dzieci.
Szeroko otwieram ramiona, lekko mi na sercu.
Moja miłość obejmie wszystkich jak obszerny habit,
Nawet i tych, co chcieli mnie zabić (...)” - z wiersza ukraińskiego poety.
Jedna parafia w Kijowie, gdzie urzędują polscy karmelici – ojcowie Marek i Benedykt. Miejsce wsparcia dla osób z okolicy, ale też węzeł pomocowy dla innych regionów- granicy z Białorusią, Czernichowa, Charkowa, Donbasu, a teraz i Chersonia.
„Nie dają nam pospać” - stwierdza ojciec Marek po kolejnym ataku dronów. Wysyła nam zdjęcia strąconej rakiety, która spadła przy ich płocie. Kolejnego dnia zdjęcia zniszczonego domu, gdzie zginęły 2 osoby. Dziękuje za dary, które przywieźliśmy dzięki pojedynczym Darczyńcom i potężnemu wsparciu Caritas Archidiecezji Łódzkiej. Organizuje nam spotkanie ze swoimi wolontariuszami: Jankiem i Maxem.
Janek ma 32 lata, jest prawnikiem, ma polskie korzenie. Mógł wyjechać, ale został. Max robi muzykę, ma 24 lata, nie myśli teraz o przyziemnych sprawach, marzenie o lepszym jutrze dla jego kraju i narodu pcha go do przodu. Wraz z Jankiem poświęcają się innym, niejednokrotnie ryzykując własnym życiem.
Któregoś wieczoru wpadają na chwilę trzej chłopcy z Chrześcijańskiego Służby Ewakuacji – przyjechali z Południa, chwycili po kromce chleba, przeczytali z nami kilka wierszy, zamienili parę zdań, lecą dalej. Ledwo żywi z wycieńczenia, ale serdeczni, pełni pokoju w czasie wielkiego mroku. Skąd mają tyle sił, by przejeżdżać tysiące kilometrów, ewakuować ludzi spod kul i rakiet, opiekować się sierotami?
Młodość im wszystkim ucieka wraz z hukiem kolejnych pocisków, ale jednego im nie ubywa – miłości, nadziei i wiary. Wystarczy spojrzeć im w oczy, z których mimo zmęczenia przebija jakiś niewiarygodny blask. Być może to tacy ukraińscy „Kolumbowie”?
Wysyłamy o. Markowi tekst do autoryzacji: „Napisz też, że chodzimy do szpitala nr 7 koło nas. Że najgorzej jest chować zabitych żołnierzy i widzieć płaczące dzieci i żony. Ostatnio miałem takie pogrzeby. One są nie łatwe dla mnie (…) Wczoraj było mi już ciężko po nieprzespanych nocach (…) nie mamy prądu już ponad dwa dni”.
Ojciec Marek poprosił o pomoc w zakupie generatora do jednego z kijowskich szpitali. Lekarze nie mogą prowadzić operacji, ze względu na brak prądu. Dzięki kiermaszowi charytatywnemu w firmie Philips, udało się zebrać 2248 PLN. Dodatkowe 500 PLN wpłaciła urocza para, która chce pomóc w Ukrainie. Chcieliśmy otworzyć zbiórkę, ale nie możemy znaleźć generatora o minimalnej mocy 6 KW. Podzielcie proszę, może ktoś się znajdzie, u kogo moglibyśmy taki kupić?
_______________________________
Podróż w pomocą na teren Ukrainy możliwa była dzięki darowiznie Fundacji PERN
Komentarze (0)
Komentarze na Faccebook'u (0)