Miałem rację!

Miałem rację!

Dwa lata temu popełniłem tekst dla portalu Deon.pl, który do tej pory wisi w internecie: "10 fundamentalnych kwestii ws. uchodźców", więc sami możecie się przekonać, że miałem rację. Chodzi mi zwłaszcza o punkt 10, który zatytułowałem "Kościół to potrafi". Tę kwestię zamieściłem jako ostatnią nie ze względu na najmniejszą wagę, ale ze względu na logiczny porządek prezentowanego w tekście rozumowania. Ponieważ dziś nie mam żadnej wątpliwości, że miałem rację, chcę to powiedzieć jeszcze raz i dobitniej: Kościół potrafi przeprowadzić nas przez ten kryzys. Myślę, że mogę nawet napisać: tylko Kościół.

O tym, że problem migracji jest skomplikowany i wieloaspektowy, nie będę dużo pisał, bo kieruję te słowa do ludzi myślących, a nie szukających schronienia w ideologiach i tanich chwytach retorycznych mających tylko pozór rozumowania, argumentowania i opisywania rzeczywistości. Kryzys migracyjny to nie problem ludzi z Syrii i Iraku, ale skoro ruszyła się prawie cała Afryka i pół Azji, i to nie tylko z powodów działań wojennych, ale z nędzy takiej, że ludzie wolą ginąć na pustyni i tonąć w morzu, niż zostać u siebie, to znaczy, że problem dotyczy po prostu narodów i plemion świata. A to że prą do Zachodniej Europy, Północnej Ameryki, czy Australii, to znak, że doskonale wiedzą, kto się dobrze w tym świecie urządził. I czują, a może też wiedzą, czyim kosztem. Mam znajomego w Damaszku, który wykonuje dokładnie taką samą pracę jak mój brat - jest informatykiem - ale on zarabia 40$ miesięcznie, a ile mój brat, to pewnie się domyślacie. Rozumiem doskonale jego poczucie niesprawiedliwości i pragnienie podjęcia pracy w Łodzi.

Odpowiedzialność za kryzys ponoszą rządy silnych państw. Tak nam urządzili świat, że tu wojna, tam wojna, gdzie indziej dyktator nękający swoich ludzi. Nie wskażę palcem jednego lub dwóch winnych, bo tak jak trudno zakreślić okrąg obejmujący migrantów - bo ktoś kto wczoraj siedział u siebie, jutro może mieć tak dość wszystkiego, że spakuje smarfona z termosem do plecaka i pójdzie do Niemiec - tak samo nie można stworzyć zamkniętej listy prezydentów, premierów i kanclerzy winnych tego bałaganu. Nie należę do tych, których umysł zalewa błogie światło, gdy przyjmują za pewnik, że winny jest Waszyngton, Moskwa, Berlin czy Tel Aviv. Ba, nawet skłonny jestem uznać, że wszyscy się starają, żeby było dobrze, tylko się nie udaje.

Najzwyczajniej w świecie nie potrafimy zaprowadzić sprawiedliwości w świecie ludzi. Nie potrafimy tak porozdawać ról wielkim i małym, żeby każdy był względnie zadowolony z tej, która mu przypadła w udziale. I w pewnym momencie podnosi się bunt. Rodzina, która straciła dom podczas bombardowania Aleppo, nie chce koczować w namiocie przy granicy z Turcją, ale woli wynająć nowe lokum w Rzymie. Pasterz z Afganistanu szuka zatrudnienia na jakieś wielkie farmie pod Berlinem, sklepikarz z Nigerii chce mieć stoisko na paryskim Champs Elisee, a egipski kieszonkowiec woli okradać na ulicach Londynu niż Kairu. 

Pytanie, czy mają do tego prawo. Czy te pragnienia są słuszne i sprawiedliwe? Trudno odmówić ludziom prawa do chęci poprawy swojego losu, bo wtedy za nieuprawnione musielibyśmy uznać także ucieczki z Berlina Wschodniego na Zachód, czy przeprowadzki naszych rodaków z III RP do Irlandii.

Pytanie, czy wszyscy ludzie na świecie mają cywilizowane ścieżki rozwoju, możliwości poprawy swojej sytuacji i awansu. Odpowiedź jest oczywista: nie wszyscy, więcej nawet, tylko mała garstka je ma. Wszystko zależy od tego, w jakim kraju i pod czyimi rządami żyją.

I tu dochodzimy do sedna: czemu w Damaszku rządzi Assad, w Kongo Denis Sassou-Nguesso a w Paryżu Marcon? Wolnonoć Tomku w swoim domku? Każdy ma takiego króla, na jakiego sobie zasłużył? Wolne żarty. Polacy po II wojnie światowej wybrali sobie życie w PRL-u? Ludzie żyją w globalnej wiosce, gdzie każdy każdemu zagląda przez okno i stara się tak uporządkować podwórko sąsiada, żeby czasem drzewo na jego działce nie rzucało cienia na moje grządki fasoli. Ludzie zawsze to robili, a w XXI wielcy, bogaci i silni potrafią to robić doskonale.

Podsumowując: kryzy migracyjny przypomina, że rządy państw nie potrafią swoim działaniem zaprowadzić sprawiedliwości i pokoju.

Dlatego cała nadzieja w Kościele. Przy wszystkich swoich słabościach jest to wspólnota światowa, szkoda że podzielona, ale niczym są podziały kościelne przy podziałach politycznych (a powstają właśnie wtedy, gdy rządy zaprzęgają do swoich interesów Kościoły). Nigeryjczyk płynący w łódce do Rzymu dla rzymskiego rządu będzie intruzem, a w najlepszym przypadku problemem, ale dla biskupa Rzymu bratem - nawet jeśli nie będzie ochrzczony, bo przecież Pan powiedział, że jest jeden Ojciec - Bóg, a my wszyscy jesteśmy braćmi.

Kościół nie ma gotowej recepty na rozwiązanie kryzysu, ma jednak wszystko co potrzeba, żeby przez kryzys nas przeprowadzić. Jest w nim głęboko zakorzenione przekonanie o braterstwie wszystkich ludzi, czego nie ma żadna inna instytucja, a już na pewno nie państwo. Ludzie Kościoła wiedzą, że koniec końców liczy się jedno prawo: miłujcie jak zostaliście umiłowani. Chrześcijaństwo posiada w sobie nowego człowieka, który stopniowo kształtuje wszystkich, jest więc w nim rzeczywista nadzieja - spokojne oczekiwanie, a nie złudne miraże - na nowy porządek świata, bardziej sprawiedliwy. Wieki historii Kościoła pokazały, że naprawdę potrafii złączyć w jedno ciało ludzi wszystkich języków, narodów, kultur.

O tym ile mądrości jest w związku z kryzysem migracyjnym w Kościele, ile doświadczenia i wrażliwości na człowieka, ile umiejętności, których brakuje rządom państw, najlepiej świadczy niedawne przemówienie Ojca Świętego Franciszka do uczestników spotkania krajowych dyrektorów duszpasterstw migrantów. Sporo pisały o nim media wybierając co komu pasowało, więc zrobiło się o tych słowach (czy ich fragmentach) głośno. Na oficjalnych stronach Watykanu jest całe przemówienie (tutaj), niestety tylko w wersji włoskiej. Zapewnie niedługo pojawią się przekłady, więc zachęcam, żeby się zapoznać z tym tekstem.

Tych, którzy panikują na widok uchodźców i migrantów, i tych, którzy udają, że nie ma problemu, pragnę zapewnić, że Kościół da radę. Jestem pewien, że mam rację. Zobaczycie za kilkadziesiąt lat!

ks. Przemysław Szewczyk

Files to download